wtorek, 20 września 2005

Pekin


Granica wienamsko- chinska, zdaje sie potwierdzac teorie, ze im kraj biedniejszy, tym na granicy wiecej problemow. Deklaracje, sprawdzanie przez wienamcow pod mikroskopem naszch paszportow, to przezytek w porownaniu z chinskim - "no problem". Jedynie transport nie jest mocna strona Kitajcow. Po objedzie (o 300% tanszym niz w Wietnamie) [ale niestety powodujacym lekka niestrawnosc] - mielismy przejechac 120km do Nanningu. PIEC godzin to zajelo, przy akompaniamencie nudnej i wciaz tej samej chinskiej sciezce dzwiekowej w stylu dzwonka do komorki. Chcielismy sie jak najszybciej przedostac do Pekinu, wiec nie czekalismy dodtkowego dnia na bilety sypialne, lecz postanowilismy dwadziescia dziewiec godzin przejechac na siedzaco. Raz to trzeba zrobic. By wiecej nie miec podobnych pomyslow. Wydawalo mi sie, podobnie jak Zlotemu, ze pociag bedzie pusty po pierwszej stacji, tak jak ten do Xi'an miesiac temu. No i mialem racje. Tylko mi sie wydawalo. Ludzie jedni na drugich. Spiacy pod (sic!) siedzeniami. Takimi siedzeniami jak w kolejce podmiejskiej, tyle ze nie 2+2 na szerokosc. tylko 2+3 + korytarz. Kretynskie filmy kung-fu, aromat zupy instant, dym z papierosow. Drace sie dzieci. Pakunki z zarciem: rybami, krabami. Klimat nie z tej ziemi. Cala droge obserwowalem, te niesamowite twarze. Tych ludzi, ktorzy sa jednak tak inni od Europejczykow. Co razi, lub lepiej rzuca sie w oczy od razu - to to, ze kucaja. Wszedzie. Dla odpoczynku, do jedzenia, by sie wyproznic. Ich twarze nie przejawiaja cienia mysli. Nie zdradzaja jakiegokolwie idei glebszej od planu zaspokojenia podstawowych potrzeb zyciowch. Patrza na obcych jak na kosmitow, wszystko jest ciekawe. Musza dotknac, polizac, dokladnie sie przyjzec. A jednoczesnie sa bardzo mili, uprzejmi. Staraja sie wszystkimi silami zagadac. Pozrozumiec. Wydaje sie ze zupelnie nie pasuja do tego jakze cywilizowanego i juz wolnorynkowego kraju. Jedyne co znamienne, to futeral na komorke przy kazdym pasku i pek kluczy, ktory gdy za maly, powiekszany jest przez scyzoryk i otwieracz do piwa. Maja brudne zeby. I tluste wlosy. --- W zoologu dojechalismy do Pekinu. Dobrze jest rozwiazana sprawa jedzenia w pociagu, bo porocz wlasnego prowiantu i dan sprzedawanych na dworcach, bardzo przyzwoite i przystepne zestawy serwuje ichniejszy WARS. Troche drozej alla carte. Powoli wracamy. Plan Harbin - Cita - Irkuck - Bajkal 3 dni- Moskwa - Brzesc - Wawa. 10.000 km. 10 dni. Dziesiec dlugich dni. I szesc stref czasowych. Hej!

Trzy foty z granicy

5 komentarzy:

  1. Ale melancholijnie sie zrobilo... trzymajcie sie chłopaki cieplutko, zwlaszcza podczas drogi przez Rosje... i wracajcie cali i zdrowi... duże buziaki... ściskam mocno... papatki

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierni fani czekaja na powrot i osobiste opowiesci :D. A poza tym czekamy na fotki !!! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy sie cieszyc czy płakać, że wracasz? Tak szczerze to mieliśmy 2 mies. ciszy i porządku w domu no i nikt sie z nami nie handryczył. Ale skoro wracasz, to wracaj szczęśliwie i cało bez żadnej zarazy, które opanowały Azję, południe Europy i zbliżają się przez Moskwę do Polski. To ptasia grypa od której się umiera. Prosimy! Pilnujcie się, bo z tym nie ma żartów. Serdecznie pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie szalu nie bylo.... 27h na siedzaco w towarzystwie wszechoblegjcych Chinczykow nie nalezy do przyjemnosci, co zdumiewa najbardziej to spora ilosc malych dzieci, czasem wrecz nimowlakow karminych z nabrzmialych chinskich piersi...tak tak takie tez sie tu zdazaja a te nawet byly bez stanika(co sie tu nie zdaza!!!). Niesety juz opuscilismyu upalno tropikalny Wietnam i jestesmy juz na dalekiej polnocy czyli w Pekinie. Pozegnanie jednak odbylo sie bez wiekszego zalu czy rozterek a zlozylo sie na to kilka powodow: 1. za malo czasu na Wietnam 2. za malo kasy na Wietnam 3.za molo slonca jak na Wietnam 4.za duzo deszczu jak na...no jak na Wietnam to norma, ale powodz to nie jest to co lubimy...:/ 5. za molo egzotyczne zarcie jak na Wietnam(przynajmiej tak nam sie wydawalo; nie zjedlismy zaby, psa i weza ani szczura), za to byly owoce morza itp... 6.Za malo.... wszystkiego! Wracanie ma w sobiie cos takiego ze czlowiek na nowo zaczyna odczowac pewnego rodzaju podniecenie, znow odkrywa sie przed nim nieznany swiat, nowe drogi, czasem ludzie. Bo choc znow jestesmy w tym samy hotelu w Pekinie i bylismy w tej samej ulubionej knajpce(tym razem naprawde przesadzilismy z zarciem o 2 dania za duzo i poprostu zesmy ich nie zjedli :/), to tym razem jest inaczej, pewniej, normalniej a za razem ciekawiej tak jakos. Jak na razie mamy farta w niefarcie jezeli chodzi o bilety bo kupujemy je na ten termin co chcemy ale niestety tylko hard sity.... a to uwierzcie naprawde nie jest wygodne w nocy(jak ktos mi tyraz powie ze podroz do Zakopca tudziez do Wrocka w 6 czy 7 h jest meczaca to sie posikam ze smiechu!!!!:D:D:D) Jak dobrze pojdzie 18.10 bedziemy w Rosji, w samym sercu poczatku prawdziwej syberyjskiej zimy....brrryyy, niezla jazda w 4 dni od tropikow do tajgi, od zwrotnika do umiarkowanych szerokosci wschodniej Rosji... Zaraz po powrocie robie przepakowanie plecaka, pora szukowac sie na mrozy po -10C. Pozdrwiam wiernych fanow zza monitorow na calym swiecie, tych co dopiero tu weszli, tych co nam towarzysza w szkolach i w pracy w Polsce i tych rozsypanych po swiecie w podrozy lub za chlebem czy wiedza!:*:D

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja, I ja, Ja tez chcę fotki. pozdrowienia od wiernego fana zza biurka z pracy.

    OdpowiedzUsuń