środa, 14 września 2005

I juz w wietnamie


Takiej ciezkiej nocy to dawno nie mialem. Nie dosc ze czulem sie jak na Pogorii w 2000(cos jak Lenino w 1943), bo bujalo i rzucalo jak podczas porzadnego sztormu, to autokar ktorym jechalismy byl wybitnie nie wentylowany. A moj sasiad z lozka - bo jechalismy sypialnym - starszy przedstawiciel populacji, poza tym ze mlaskal, jadl czosnek i wydobywal z siebie zapachy wsszelkimi sposobami. Okropnosc! Niewyspany dojechalem na granice, Zloty podobnie nie w sosie, bo spac musial po turecku - dostalo mu sie najkrotsze lozko. N.B. zalozylismy wczoraj czyste biale koszulki, ktore po nocy w autobusie mialy kolor szmaty do podlogi.  Poszlismy zjesc zupe, gdzie dopadl nas miejscowy cinkciarz. Cale szczescie ze mu sie nie dalismy. Po chwili przyszedl menager knajpy i powiedzial ze na tego typka to trzeba specjalnie uwazac. W ogole staramy sie wymieniac kase w bankach. Kursy moze nie sa tak dobre jak na czarnym rynku, jednak prawdopodobienstwo bycia oszukanym maleje istotnie. Granica Chinsko wietnamska to tez ciekawe zjawisko. Jakby wyscig zbrojen - kto wybuduje ladniejszy terminal. Po stronie chinskiej o 08:00 rano (07:00 czasu wietnamskiego) - pluton z pocztem sztandarowym, przy akompaniamencie hymnu - podnosi flage panstwowa. Spektakl godny nagrania. Szkoda ze sie nie udalo... Po chwili uderzaja tlumy wietnamczykow na bazarek przygraniczny.  My szlismy pod prad. Zloty podczas kontroli zostal uznany za przemytnika - przewozil noz ktory za bezcen kupil w Xian. Po nozu nici. Dura lex sed lex. Szkoda ze to prawo celnika buszmena.  My jak wszystkie bialasy skorzystalismy z biura podrozy by przejechac so Sa Pa. Miejscowosci za ktorej polecenie bardzo dziekuje Krysi i Marcinowi.  Jest tu cudownie i malowniczo. Zrobilem fotki, ktore mam nadzieje przybliza Wam te basniowe krajobrazy. Tereny niestety mocno nawiedzone przez turystow, jednak w okolicy pelno jest tradycyjnych wiosek wietnamskich, zamieszkiwanych przez (tu chyba nieodpowiednie slowo) miesjcowe plemiona. Bieda straszna niestety, ale folklor przecudny. Jutro wiecej fotek (chyba ze dopiero pojutrze z Ha Noi). Hej!

Zdjęcia z Sapa

4 komentarze:

  1. tego nie da rady opisac... to trzeba samemu zobaczyc!!!!Samowite samowitosci,mam nadzieje ze zdjecia niedlugo sie pojawia. To co tu ujzalem przeszlo moje oczekiwania. Rozswietlana sloncem za rzadkicgh chmur gleboka dolina w ktorej z loskotem splywaja wodospady, pelna niesamowitej zieleni bambusow, palm, i roznorodnej bujnej roslinnosci.Co krok tarasowe pola ryzowe, zapach gotowanej strawy na palenisku (przez ludnosc ubrana jak przed wiekami) pomieszany z naturalnym nawozem wgniatanym w grunt przez bawoly.... tu koniecznie trzeba przyjechac by to przezyc.... pozdrwiam pelen uniesienia i radosci....:)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. oj Złocisz, zazdroszczę, tam jest jak w bajce, inny świat, co.....wspaniale. Nabieram ogromnej ochoty na taką podróż! Dzięki.Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześc tu ja i siejeciesze;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że Sapa okazała się godna odwiedzenia:) Każdy kto tam był jest oczarowany (ja sama też Wam tego zazdroszczę). A co się tyczy turystów... hmm... no muszą być, skoro tam tak cudnie:) A co się tyczy różnego rodzaju zupek... przypuszczam, że mieliście już okazję spróbować 'zupki Pho'. I jak - lepsza, gorsza czy podobna do tych typowo chińskich?:) Pozdrawiam serdecznie! I oczywiście czekam na dlasze wieści z Wietnamu!

    OdpowiedzUsuń