czwartek, 15 września 2005

Goodmorning Vietnam


Ech. Ani fotek dnia nastepnego, ani wczoraj nie bylo, a to dlatego ze mielismy wyjatkowo napiety plan dzialania. Drugiego dnia w Sapie pozyczylismy skuter. Kierowca odwaznym okazalem sie byc ja. Zloty odmowil jakiejkolwiek wspolpracy poza siedzeniem na tylnym siedzeniu. Byla to zabawa dla mnie przednia, bowiem pierwszy raz kierowalem jednosladem napedzanym mechanicznie, nie liczac zwariowanej jazdy dookola ogrodu w Aninie na poniemieckiej motorynce marki Romet. W kazdym razie bylo niesamowicie. Opony lyse, bez kaskow, z zacinajacym sie pedalem zmieny biegow pedzilem 30km/h trabiac ochoczo jak przystalo na kierowce w Wietnamie. Wczulem sie w role niezle - na kazdym zakrecie przy kazdym wyprzedzaniu (takze mnie), przejezdzajac kolo wietnamki - trabilem na 102. Zrobilismy przez 4 godziny kolo 60 kilometnow z licznymi przystankami na zdjecia, na zwiedzanie. Efekty w galerii ponizej. O czwartej po poludniu musielismy niestety wyjechac z Sapy - a lokalny minibus pokonal dystans do Lao Cai (35km) w dwie godziny. Szybka, paskudna kolacja (byl to momet w ktorym autentycznie zwatpilismy w wietnamskie frykasy) - i pociag do Hanoi. 350 km w dziewiec godzin. Mialo byc tak pieknie. Sypialny klimatyzowany. A tu - puszka na waskich torach, okna okratowane z metalowymi roletami (bo wietnamskei bachory wybijaja okna kamieniami) - a klimatyzacja okazala sie wentylatorem. Cos nie do opisania. Laznia nie finska, nei turecka, ale azjatycka. Wszystko wypocilem. Spiac na desce na ktorej rozpostarto "syntetyczna slomianke". Super! Dojechalismy do Hanoi rano. Bylo bardzo parno i goraco, mimo ze noc sie dopiero konczyla. Zdrzemnelismy sie dosc krotko - by z samego rana uderzyc do ambasady chinskiej po wizy na powrot. A tu amba. Swieta w chinach - swieta tez w ambasadzie. Przez tydzien nic bysmy nie wskorali. Decyzja byla prosta - zmykamy na poludnie - na wysokosc bylej granicy Polnocnego i Poludniowego Wietnamu. Kupilismy bilet - tym razem soft seat - i jeszcze tego samego popoludnia wyjechalismy. Podroz naprawde znosna. 19 godzin w klimatyzowanym wagonie przypominajacym druga klase polskeigo intercity.  Dojechalismy dzis do Danang'u - skad na motorach - dostalismy sie do Hoi An. Przypomina ono sycylijska miescine. Goraco, slonce, slonce, slonce. Uciazliwe poszukiwanie choc odrobiny cienia. Ale jest tu wyjatkowo malowniczo. Poza tym co krok zaklady krawieckie, gdzie mam zamiar zafundowac sobie, za autentyczny bezcen, ladne wietnamskie kimonko:) Wieczorem, ze zrobilo sie znosniej, nad rzeka, w restauracyjce (dzieki Krysiu) - zrobilismy sobie kolacyjke. Bez swiec. Nie bylo na stole miejsca na nie.  Jestem najedzony i spiacy. A ze spelnianie (wlasnych) zyczen to moja specjalnosc mowie wszystkim: "dobranoc".

Zdjęcia z przejażdżki po okolicach Sapy

5 komentarzy:

  1. kto mnie zna wie ze sie boje motocykli i wogole jestem przeciwnikiem jazdy na jednosladach uwazajac ze jest to czyste szlenstwo rownoznaczne z decyzja o samobojstwie...! Jakowoz poniewaz jestesmy w wietnamie kraju poruszajacym sie glownie za pomoca motocykli nie majac wyjscia dalem sie powiezc w nieznane lub bardziej znane Jedrzejowi na skuterku o pojemnosci 125 cm3. Biedny silniczek nie tylko musial pokonywac niezliczone wzniesienia i nieudolnosci prowadzacego ale rowniez ponad 160kg zywej wagi dwoch "porno grubasow":P Po pol godzinie Jedrzej na tyle sie wprawil iz przestalem sie obawiac o moje zdrowie tudziez zycie i zaczolem korzystac z urokow przepieknych pejzazy, pol ryzowych, "do tych lak zielonych....." Jak na razie staram sie wychwycic to co najlepsze w kuchni wietnamskiej choc idzie mi to z oporami, co bardzo mnie smuci bo jak wczesniej pisalem oczekiwalem jakis samowitosci kulinarnych a jak na razie to " od 4 dni jestesmy w wietnamie ale szalu nie ma..." Zobaczymy co bedzie dalej? Mi goraco i wilgotnosc calkiem przypadla do gustu i nie narzekam w przeciwienstwie do Jedrzeja ktory musi sobie urzadzac sjeste itp. A wracajac do motocykli to chyba pierwszy raz w zyciu zrobie cos wbrew swoim zasadom i samodzielnie bzykne sie na motorku po polnych drozkach wietnamskich (Leman jak tu wejdziesz masz mi pogratulowac i mrozic dobra wodeczke w Pradze), oczywiscie o ile przezyje jutrzejsza eskapade :D :> Czytajcie podziwiajcie i do nastepnego razu. pozdrawiam :* :

    OdpowiedzUsuń
  2. zloty jestesmy dumni mamy nadzieje ze zrobisz prawko kat. A po powrocie... pozdro jedrzej wracaj anin czeka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaa pitole, ale wam zazdroszcze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Brzydalu... /to Złoty oczywiście... ;-)/ ja nie wiedziałam, że ty nie lubisz motorków... wyobraź sobie... mała katasia w skórze na motorze... super;-)... ale dość już tych marzeń... Trzymajcie sie cieplutko i uważajcie na siebie... Chłopaki jesteście bardzo dzielni... poprostu super. papatki

    OdpowiedzUsuń
  5. to ja Złota czyli:), o i tyle słów o sobie....proponuje......no i tyle!kocham Was! nanananana:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń