piątek, 9 września 2005

O trzech dniach w Pekinie

Pisze te notke dopiero dzisiaj, poniewaz wczorajsze dwie godziny przed komputerem wykorzystalem na zmarnowanie 3 plyt CD i masy nerwow - do przeslania i zapisania zdjec, ktore szczesliwie pojawily sie pod poprzednim wpisem. Zapraszam do ogladania. Zmeczeni noca w autobusie (autobusie sypialnym - zamiast foteli - lezanki), wymieniwszy czeki podrozne, pognalismy na stacje kolejowa, kupic bilety do Xi'an. Wyszlismy zwyciezko z pierwszej "walki" z chinskojezycznym rozkladem, czyli wyszukiwaniem konkretnych symboli wsrod gaszczu innych - niemalze identycznych, oraz przepisywanie ich na kartke wraz z odpowiednim chinskim komentarzem (zaczerpnietym z doskonalych rozmowek Lonely Planet). Udalo sie zakupic ostatnie bilety na za 4 dni. Niestety siedzace, ale o polowe tansze. Zadowoleni, nafaszerowani loperamidem, pozwolilismy sobie na owoce ze straganow, melona, arbuza, granata i klementynke. Pierwsze naturalne slodkosci od ponad 10 dni.  Popoludniem zwiedzilismy niesamowity park ze swiatynia, w centrum Pekinu. Swiatynia, w ktorej modlono sie o dobrobyt, urodzaj i powodzenie. Niesamowity byl to poczatek kontaktow "tet-a-tet"  z chinska sztuka, mam nadzieje ze zdjecia choc po czesci oddadza niewyslowione wrazenia.  Wieczor spedzilismy w okolicach naszego hoteliku - w hutongach - czyli zanikajacych juz na rzecz dzielnic biurowcow i drapaczxy chmur - tradycyjnych chinskich slumsach. Poszlismy na Kaczke po pekinsku, zachwalana w przewodnikach, tradycyjny miejscowy podobno przysmak. Wybralismy zgodnie z sugestia autora Lonely Planet - ukrytra dosc dobrze w zakamarkach tej dzielnicy restauracyjke. Niestety efekt koncowy nas zaskoczyl niemile - mimo milej obslugi i atmosfery - kaczka nie dosc ze jak na miejscowe realia droga, to miesa jak na lekarstwo - a przysmakiem okazala sie ociekajaca tluszczem pieczona na chrupko skora. Stanowczo mieszane odczucia. Dokonczylismy kolacje gastronomia serwowana na ulicy - co krok stoisko. Golonki, steki, warzywa pieczone i gotowane. Weglowodany pod kazda postacia. Gleboki tluszcz. Wspanialy zapach. Prawdziwe wielkie China Town! Wczorajszy dzien zadadykowalismy Zakazanemu Miastu - kompleksowi palacowemu ostatnich dynastii chinskich - Ming i Quing. Zaspalismy o jakies 4 godzinki, mimo tego nie ominela nas mieniaca sie kolorami jak w kalejdoskopie zabudowa Miasta. Kolorowe gzymsy, trony, zbrojenia - wszystko na zdjeciach i opowiesciach po podrozy...  Dla dokladnych obserwowaczy - zwroccie uwage na mongolskie i chinskie napsiy na jednych tablicach na budynkach palacowych. Ciekawe, co? Poszlismy rowniez do swiatyni w osi Pekinu, na wzgorzu, skad roztaczal sie udokumentowany wspanialy widok na stolice. Zeszlismyna plac Tienamen, gdzie miejscowi studenci w ilosciach hurtowych probowali z nami pogadac by cwiczyc swoj angielski.  Wieczorem pozwolilismy sobie na male luzowanie, film, te sprawy. Dzis zerwalismy sie z skoroswit, by pojechac na nieturystyczny (na co nalegal Zloty) odcinek Chinskiego Muru. Zjedlismy zupe ze ssiadlego mleka ze skwarkami i soja - i autobusem oraz minibusikiem, dojechalismy do Huandhue. Wspinaczka byla dosc ciezka, ale okazala sie niczym - dla nagrody w postaci widokow jak z pocztowek. Zrobiem zdjecia. Jestem dosc zmeczony, moze wiecej i bardziej szczegolowo nastepnym razem.  Pozdrawiam wszystkich!

Zdjęcia z Pekinu

A także z wycieczki na Chiński Mur

13 komentarzy:

  1. kurcze... ale super!!! zdjęcia niesamowite!!! czy pisałam już, że ja też chcę?!!! serdecznie pozdrawiam i mocno ściskam... jak tylko Kredzia potrafi ;) trzymajcie się cieplutko... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam i czytam...i to wszystko brzmi jak jakaś bajka:) naprawde-jestem pod wielkim wrazeniem...jednym słowem "cudownie"...nic dodać nic ująć... Zupa ze ssiadłego mleka ze skwarkami i soją..."keine granzen" w podróżach kulinarnych???:)))) Sprawozdania z wyprawy są świetne... jak tak dalej pójdzie to może warto pomyśleć o jakimś małym wydawnictwie? Coś na kształt "Bezsenności w Tokio" Marcina Bruczkowskiego? A narazie życzę powodzenia na trasie! Trzymajcie się ciepło!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie że wam się udało =D Złoty spróbujcie koniecznie placków Cin-Bin czy jak je tam zwą=] poszukajcie takich nby rikszy z dużym talerzem do robienia placków, dodają do nich trawy cytrynowej, i jakichś innych rzeczy, po prostu niebo w gębie=]] Acha i niedaleko Polskiej Ambasady jest taki nieduży bazar, jak sprzedają/robią jeszcze pierożki z jakimiś ziołami to też polecam=]]] Pozdrawiam i życzę powodzenia=] przemek

    OdpowiedzUsuń
  4. cholera jakie to jest niesamowite wszystko :))

    OdpowiedzUsuń
  5. no. na mnie wrażenie robią te chińskie uliczki. coś niezwykłego normalnie. pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze powodzenie wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
  6. moj pierwszy z 7 cudow swiata zaliczony!!!! pozdro 4all

    OdpowiedzUsuń
  7. Tu chyba wszystkie slowa sa zbedne - po prostu to jest niesamowite!!!!! Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. że tak powiem...łał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hhhmm... A mi sie to zaczyna wydawac jakies nierzeczywiste... Zapewne Złoty siedzi sobie teraz na mazurkach z piwkiem w reku przy kompie i rzezbi te zdjecia Paint'cie.... :P

    OdpowiedzUsuń
  10. rety jak Wam zazdroszcze ;) Tylko uwazajcie na to zarcie wszystko ;] a dzis w gazecie jest artykul, o tym, jak w chinach placa bialym za siedzenie w ich "trendy-bo-pseudo-europejskich" knajpach.. (http://praca.gazeta.pl/praca/1,47341,2921308.html) ;) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow....terefere ojoj, ale Wam fajnie!!! Nie powiem, jestem pod takim wrażeniem , że szok:)))))) Złoty!!! Wiedziałam, ze bedziesz szczesliwy brachu!!! Teraz wiem, ze jak sie czegoś tak naprawde pragnie to mozna spełnić swoje marzenia:))) Tak trzymać!!!! Jedrulek to najlepsze co mogłeś zrobic!!! Wspolny wyjazd ze Złotym...towarzyszu Ty i kompanie:)))), tak sjecieszę , ze czesc noramlnie!!!! Ale mam pewnien motyw do zaapelowania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czy to skośne zarełko Was troszku nie przytuczyło??? Wygladacie na o 6 kilosow cieższych? ehehehehehehehehe, patrz zdjęcie gdzie w koncu jestescie razem ( Złoty boczek, Jedrula brzuszek):))))), bez obrazy panowie, należy sie Wam...w końcu wtucznie to jeden z motywow tego wyjazdu;) Sciskam Was mocccniutko! Aha, wiesz co Złoty? KOcham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezastapiony Loperamid?:) Taaa... my bedac w Azji tez robilismy z niego uzytek - nie raz, nie dwa...:) W koncu nie mozna pozwolic by jakies tam glupie przypadlosci pozbawily was mozliwosci ogladania tego wszystkiego i dzielenia sie z nami wrazeniami. Oby tak dalej, Jedrzej! Oby tak dalej!!! Pozdrawiam goraco!

    OdpowiedzUsuń
  13. www.sylwiateztakchcezabierzciemniestadalbochociazzenie.pl

    OdpowiedzUsuń