sobota, 10 września 2005

O malym spoznieniu

Powinienem zaczac od tego ze pociag mial byc o 1827. Ale co zrobic. Dzien byl taki mily, wyspalismy sie wrescie, zjedlismy po dwa obiady, a mi na deser zachacialo sie jablek w karmelu, na ktore musielismy czekac dodatkowy kwadrans (by pojsc na bazar i kupic jablka - w knajpie nie bylo). I jak ostatnoe glupki wpadlismy na stacje, spoceni, zdenerwowani, na dwie minuty przed odjazdem.... czyli o trzy za pozno, bo odprawa w Chinach na dworcu rodem z lotniska - zamykaja ja na piec minut przed odjazdem. Zalamalismy sie. Niektorzy sie zdenerwowali, inni sie nie chcili ciezkiej atmosferze poddac. W kazdym razie stanelismy przed problemem strarty biletow na oblegany kierunek, drogich biletow, biletow ktore dalyby nam zrealizowac napiety plan na kolejne dni. Nerwowo bylo. I narzekaniowo i malkontentnie i w ogole miny nam zrzedly. Ale udalo sie, na migi, z krzakami z rozmowek bilety wymienic. Nawet na ten sam dzien... tyle ze na stojace. 12 godzin na stojaka, sprawily ze 50% skladu naszej wycieczki mialo szczxeke na "Gale" a dugie piedziesiat, staralo sie na sile znalezc jakies pozytywne tego strony. I przyjechal pociag. I okazalo sie ze nie my jedyni jestesmy losiami, ze chinczycy tez niue przychodza punktualnie. I jechalismy kulturalnie na siedzaco. A na pierwszej stacji pociag wyludnil sie na tyle, ze bardzo konformistycznie wyciagnelismy nogi na sasiednich, pustych fotelach i poszlismy spac. Nie ma w koncu tego zlego.... Obudizlem sie tuz przed Xi'An. Na stacji, gdy tylko wyszlismy spotkal nas miejscowy "naganiacz", ktory bez wzglegu na proby splawienia, w koncu przyznal sie ze jest z hostelu w ktorym i tak mielismy sie zatrzymac - hostelu polecanym w Lonely Planet. Warunki dobre, czsto, ciepla woda. Nie wiele myslac (wiecej sie pucujac po podrozy raczej), poszlismy zwiedzac. Kupilismy bilety do Chengdu (w Syczuanie - tam gdzie rezerwat pand), i spacerkiem przeszlismy sie po miescie. Myslelismy ze to taki pikus, "stare miasteczko", jednak spacer trwal 2 godziny - by dotrzec do przeciwleglych murow miejskich sprzed poltora tysiaca lat.  Obejrzelismy dzis Pagode Wielkiej Gesi - miejsce kultu buddyjskiego, gdzie przechowywane byly manuskrypty mistrzow indyjskich i Muzeum Historii Chin z bardzo ciekawa, bogata a przekrojowa kolekcja eksponatow od zarania dziejow po wspolczesnosc.  Xian to bardzo ladne miasto. Siedem milionow mieszkancow - wiec jak miejscowe warunki sredniej wielkosci. Mniej gwarne niz Pekin, troche jakby mniej napuszone i znowojorkizowane. Mimo ze znad dachow dzielnic biedoty wystaja iglice imponujacych drapaczy chmur. Zaczelo tez padac. Co pewnie sprawi ze jutro zamiast zwiedzac napisze cos nowego. Pozdro600

Zdjęcia z X'ian

11 komentarzy:

  1. No, Jedrzej - gratulacje. Kawal swiata zobaczycie. Blog super! Po powrocie zapraszam na wodeczke przy relacjach i zdjeciach ocenzurowanych... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. kto mnie zna ten wie ze jak cos mi nie wyjdzie a bylo zaplanowane i zapiete na ostatni guzik a tylko przez jakies glupoty nie wyszlo to sie wsciekam.Tym razem postanowilem sie opanowac co nie zmienilo faktu ze nie mialem zamiaru udawac ze nie jestem zly. No coz grozila nam strata 15 euro i kolejnych na nocleg w pekinie klopoty z transportem ewentualnie nocleg na dworcu, poprostu masakra.... na szczescie udalo sie zamienic te bilety i jak jedrzej powyzej napisal nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo ufff!! teraz siedzimy w Xi'an i popijamy piwko.dla wtajemniczonych:(niedaleko jest fryzjer ale cen nie znamy...)niestety jak na zlosc pada deszcz - jak ja NIENAWIDZE DESZCZU!!!!!!! trudno zobaczymy czy jutro sie poprawi bo jak nie to zmarnujemy czas i kase na siedzenie w hotelu. Mam nadzieje ze odbujemy soiebie to w Chengdu.A niestety tu w Xi'an nie jest juz tak dobre zarcie jak w pekinie szkoda bo jak na razie jedlismy w czyms co mozna by nazwac chinskim fastfoodem - nie polecam choc poczatkowo wygladalo nie najgorzej. Do innych podroznikow! jezeli chcecie cos sie dowiedziec lub spytac to chetnie sluze pomoca i informacja, prosze pisac na priva zloty_zloty@tlen.pl pozdro 4all ps dzieki wielkie siostrzyczko :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. zloty a gdzie dalej? zachaczacie o shaolin?

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam i czytam i nadziwić się nie mogę... Złoty - nie znałam Cię z tej strony... brzydalu paskudny!!! cóż mi pozostaje... ach... i ech... ja też tak chcę... czasami kiedy czytam wasz dziennik to zapominam gdzie jestem... super!!! ściskam i pozdrawiam... buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. przez czas jakiś podróżowaliście z Magdą (Budką). Ostatni raz sie odezwała do nas z Ułan-Bator (11.09.2005) od tej pory nic nie słychać. Napiszcie choć słowo. lenin500@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, ale Wam zazdroszczę... Trzymajcie się, oby dalsza podróż była równie bogata we wrażenia i uboga w kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
  7. ale pycha jedzonko tam widze:) juz kolejny raz to mowie: tylko pozazrdoscic!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. ale jakos malo sie usmiechacie na tych fotkach!!! prosze to poprawic:) pozdro wielkie!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Chmm ... bardzo dzielne polskie chlopaki pojechaly ... ze wam sie udalo wymienic krzaczaty bilet ... pelny podziwu ... w tym wypadku nie ma dla was rzeczy niemozliwych ... zbierajcie przygody dalej ... tripex fascynujacy ... pozdro ... Ps. W kadry dwa razy weszla wam chineczka ... kurcze fajnax ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Złoty, już sobie wyobrażam jak dałes Jędzrzejowi popalić za te jabłuszka, i za ten pociąg. (Każdy kto widział Złotego wsciekającego sie dobrze wie o czym mówię) Ale dobrze że nie ma tego złego. Taka atrakcja musi sie trafic na każdym wyjeździe inaczej było by nudno ;) pozdrawim czekam na kolejne relacje

    OdpowiedzUsuń
  11. Bez paniki!wrocilam z glebi Mongolii.Przeciez tutaj nie mozna sie zgubic! Ciesze sie ze dalej podrozujecie i swietnie Wam idzie! Jak Wasze zoladki?Liczycliscie ,ile zjedliscie loperamidu w czasie Waszej wyprawy? Aha!I napiszcie szczegoly dot tego jak wyglada droga m-dzy Ulan Bator a Pekinem?Co i gdzie kupowac i gdzie sie przesiadac? Cieplo pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń